Tematycznie...

13 marca 2015

SADO-ALTRUIZM


Nie ma nic złego w byciu dobrym dla ludzi. O ile ktoś umie zachować w tym równowagę. Altruizm to cecha chwalona i uznawana za jakieś tam bohaterstwo. Problem zaczyna się, gdy ktoś poświęca się dla innych, bo szuka w ten sposób akceptacji w społeczeństwie. Łatwo wtedy przesądzić i stracić kontrolę nad tym dobrem. Kogoś takiego ludzie od razu wyczują i będą wykorzystywać.


Znany jest przypadek pewnej polskiej lekarki (z różnych względów pominę jej personalia), która chciała pomagać bezdomnym. W pewnym momencie swojego życia zastawiła swoje mieszkanie i odkupiła od lokalnego przewoźnika stary autobus, który miał im służyć za dom. Niestety jej podopieczni autobus sprzedali na złom, a pieniądze przepili.

Czego uczy ta historia? Jeżeli komuś pomagasz, rób to z głową. Pomagaj tak, by samemu nie potrzebować potem pomocy. Narażać się jest sens, gdy ratujesz komuś życie. Wtedy nie warto dyskutować. Gdy pali się dom, idziesz w ogień, by pomóc wydostać uwięzionych w nim ludzi. To jest jasne i tego tematu nie będziemy wałkować.

Rozmawiamy o sytuacji, gdy ktoś poświęca się dla kogoś i jest przy tym wykorzystywany. Widzi to, lub bliscy napominają go, a mimo to brnie w swoją „dobroczynność”, ślepo wierząc, że w końcu doczeka się wdzięczności. Takie zachowanie nazywam sado-altruizmem. To skrót od sado-masochistyczny altruizm. Jest nim sytuacja, gdy ktoś robi coś bezinteresownie dla innych, i nie potrafi przed samym sobą przyznać, że widzi, iż jest wykorzystywany. Zamiast tego brnie dalej w swoją „dobroczynnosc”, by zdobyć przychylność i akceptację.

Takim sado-altruistą jest wspomniana lekarka. Takim sado-altruistą jest chłopak, który taszczył przez miasto ciężką walizkę za dziewczyną, u której liczył na względy. Ona o tym wiedziała, więc uśmiechała się słodko i robiła maślane oczka, by zapewnić sobie pomoc „tragarza”. Nie zmyslam – to prawdziwa historia studentki z Nysy. Dziewczynę stać było na taksówkę, ale po co wydawać pieniądze, skoro on zaciągnie jej walizkę na dworzec za darmo. Wystarczyło tylko wywołać wrażenie, że potrzebuje pomocy, ze sama sobie nie poradzi.

Na takich osobach żerują często ci, którzy pomocy wcale nie potrzebują, ale skoro widzą, że ktoś jest gotów im służyć, to z tej służby korzystają. Taki „dobroczyńca” potocznie jest zwany frajerem. Bolesne, ale trzeba sprawę nazwać po imieniu.

Przeciwieństwem altruizmu jest egoizmu. Przyjęło się, że egoizm jest be. Przyjęło się, że to wstyd myśleć bardziej o sobie, niż o innych. Od lat zastanawiam się, kto tak przyjął? Kto tak uznał? Być może uznali tak leniwi, którym się nie chciało starać o coś, więc oczekiwali, że ktoś im przyniesie gotowe i podsunie pod nos. Nazwali to altruizmem i ogłosili altruistów bohaterami, żeby zmotywować ich do bezinteresownej pracy na rzecz innych.

A norma powinno być, że w społeczeństwie każdy daje coś z siebie. A nie, że jedni wypruwają z siebie flaki, a drudzy tylko wyciągają rękę i mówią „daj”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz